A zatem mamy listy z lat 1959 do 1962,
które były pisane z Polski do mojej prababci.
Ponieważ na każde święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc
zbierała całe pudła ubrań,
koców itd. i wysyłała to do Polski.
Ale jest świetny!
Blonnie...
Tak?
Witamy w centrum Polskiej rozrywki niedzielnej.
Działka!
Tarnogórskie ogródki działkowe.
Patrz na tego psa.
Visiting Polish cities is fascinating and fantastic but
today is Sunday and you have to take a break
and at the same time taste a bit more of the Polish vibes, meaning...
the communal garden!
Not gonna hide I was waiting for this.
This is the highlight of the day.
Oh there will be a feast!
Gdzie dzisiaj jedziemy, Blonnie?
Kraków!
Dlaczego jedziemy do Krakowa?
Spotkamy się z Carl'em i Lynn.
Cieszysz się?
Cieszę się.
I feel that making films about Kraków is a little bit like trying to
sign Michael Jackson's songs.
You can't be better than the original
so don't raise your hopes too high.
Do the best you can and wait to see what happens.
No to jesteśmy.
Czas wjaśnić dlaczego jesteśmy dzisiaj w Krakowie.
Blonnie zna sprawę chyba trochę lepiej niż ja.
Więc przejmie teraz... przejmie narrację.
Mamy
znajomego, który prosił nas o kilka rad i rozmawiał z nami poprzez nasz kanał
o Polsce. Ma Polskie pochodzenie i jest w tej chwili na wycieczce po Polsce.
Ponieważ nasz cały kanał zbliża Polskę i Amerykę
zapytaliśmy czy spotkałby się z nami tutaj i opowiedział o swoich doświadczeniach.
Jak się z nim zaznajomiliśmy.
Poprzez oglądanie naszego kanału.
Jest jednym z naszych widzów.
Nie poznaliśmy jeszcze tych ludzi na żywo, zgadza się?
Tak, zgadza się.
Więc za chwilę spotkamy się z nimi po raz pierwszy.
Dokładnie o 18:00, co następuje
za cztery minuty.
Miło Cię poznać!
Cała przyjemność po naszej stronie, jak się macie?
Świetnie, dzięki.
Cieszysz się, że dojechaliście?
Pan Gwiazda Rocka!
Fajnie się poznać.
Spędziliśmy jeden dzień w Warszawie.
Tylko po by się pozbierać po locie.
Potem dwa dni w Mławie
gdzie spotkaliśmy się z rodziną, która szczerze mówiąc nie wiedzieliśmy że istnieje
trzy tygodnie temu.
Zaraz przed wyjazdem z USA dowiedzieliśmy się
kim są i jak się z nimi skontaktować.
Znakomicie! Jak zareagowali?
Bardzo pozytywnie!
Dwa i pół roku temu
mój znajomy się z nimi skontaktował.
Ale ten kontakt nie został utrzymany
bo nie odpowiedzieli wtedy na żadne z naszych emaili.
Potem ja złamałem nogę w kostce.
Co wyłączyło mnie z gry na około rok.
Więc był to dobry powrót do życia.
Spędziliśmy z nimi dwa dni.
Potem pojechaliśmy do Gdańska na trzy dni.
Czyli moment... całkowicie ich zaskoczyliście?
Wiedzieli, że przylatujecie?
Wynajęliśmy jednego gościa, Tomka.
żeby trochę poszperał w naszym drzewie genealogicznym.
Moja prababcia przybyła do USA w 1905.
Cała moja rodzina próbowała zlokalizować tych ludzi
przez... cóż, trzy pokolenia.
W politycznych klimatach Polski, gdzie po prostu nie było
możliwości dotarcia do ludzi i Angielski nie był zbyt powszechny.
Wynajęliśmy zatem gościa, który przeszukał archiwa.
Jeden z moich polskich znajomych, z którymi pracuję
dał radę ich odnaleźć. W taki sposób udało nam się nawiązać kontakt.
Czyli od jak dawna wiedzieli, że przylatujecie?
Zanim się pojawiliście?
Przez około 4 dni.
4 dni?!
4 dni.
Czyli raczej było to natychmiastowe!
Dokładnie. Dla nas również.
Czyli jak zareagowali? Bo to jest coś co
To jest dla mnie sedno tej historii.
Wiesz, dowiadujesz się że masz rodzinę w Ameryce i przyjeżdżają JUTRO!
Dokładnie! Nie mieliśmy zamiaru wpadać do nich bez zapowiedzi.
Wiesz, jeśli zapukalibyśmy do drzwi i odpowiedzieliby
"Dobra, miło was poznać ale... dowidzenia!"
Całkowicie byśmy zrozumieli.
W tym momencie byłyby to po prostu Europejskie wakacje.
Tak? Może bym się czuł trochę zawiedzony
ale trzeba pamiętać, że pukam do drzwi obcej osoby.
Mieliśmy listy z lat 1959 do 1962,
które były pisane z Polski do mojej prababci.
Ponieważ w każde święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc
zbierała całe pudła ubrań,
koców itd. i wysyłała je do Polski.
Wysyłała może z 10 do 20 różnych paczek w każde święta.
Otrzymywała listy.
W tych listach były zdjęcia i różne inne materiały.
Wykorzystaliśmy te listy do poszukiwania naszych przodków.
Udało nam się nawiązać bardzo dobre relacje.
Już korespondujemy przez email.
Śmieszna sprawa, Katarzyna
i moja żona siedziały na tylnym siedzeniu w minibusie.
Przyjechali po nas do hotelu.
Nie wiedząc nawet jeszcze czy faktycznie jesteśmy rodziną czy nie. Przyjechali nas odebrać.
Więc Katarzyna i moja żona siedzą z tyłu minibusa
rozmawiając przez Google Translate.
Poważnie?
Wszyscy wiemy, że Google Translate nie jest doskonałe.
Nie, jest dalekie od doskonałości.
Ale jeśli się trochę wysilisz, pozwoli ci się dogadać.
No coś takiego!
Całkiem nieźle się razem bawiły.
Córka Katarzyny, Karolina
mówi po angielsku.
Ma 17 lat i na prawdę dała radę.
Tłumaczyła niezłomnie przez dwa dni.
Super.
Co sprawiło, że przyjechaliście do Polski żeby się dowiedzieć o waszych wcześniejszych pokoleniach?
To jest dla mnie ciekawe pytanie.
Mam trzy powody,
dla których Lynn i ja to robimy.
Była moja prababcia.
Znałem ją aż do czasu jak miałem mniej więcej 12-13 lat.
Pamiętam, że zawsze składała te paczki które wysyłała do Polski.
Dorastałem słysząc tu i ówdzie te wszystkie opowieści.
W 1960 nadal pisała listy do kogoś w Polsce.
Cały czas miała z kimś kontakt.
Niestety moja rodzina
jej pierwsze pokolenie tutaj mówiło po Polsku. Chodzili do Polskiej szkoły.
W miejscowości Eerie, Pennsylvania.
Ale później Polski stał się niejako sekretnym językiem tego pokolenia.
Mogli sobie rozmawiać o innych ludziach bez ich wiedzy.
Moja babcia nie nauczyła mnie Polskiego.
Ale nadal jeszcze czułem, że jest jakaś więź.
Ta wycieczka zatem po pierwsze jest, aby uhonorować moją prababcię.
Jej dedykację i więź z rodziną.
Jeszcze ważniejszym powodem jest nasz wnuk.
Chcę, żeby mój wnuk wiedział że stąd pochodzą jego korzenie.
Trzeci powód to po prostu cudowne wakacje z moją żoną.
Wiesz, jeśli byśmy tu zajechali i rodzina powiedziałaby
"Nie chcemy z wami rozmawiać, dajcie nam spokój"
My odpowiedzielibyśmy "Rozumiemy".
Nie chcemy się narzucać ani powodować żadnych problemów.
Nic od was nie chcemy
poza uściskiem dłoni i możemy sobie jechać.
Poznać was.
Dokładnie. Dokładnie.
Czyli udało wam się ich poznać?
Tak! I będziemy te relacje rozwijać.
Powiedziałbym, że była to wielka niewiadoma. Ponieważ
Nie wiemy kim są. Oni nie wiedzą kim my jesteśmy.
Wiesz, jest ryzyko.
Ale ten gość, który nam pomagał w przeszukiwaniu archiwów miał wszystkie nasze listy.
Mieliśmy ciągłość rozmów, które były wymieniane z Polską przez jakiś czas.
Nasza rodzina tutaj zaczęła rozpoznawać niektóre z nazwisk.
Potem natrafił na jedną osobę, na temat której mieliśmy list i powiedziano nam że ta osoba zginęła w pracy.
W wigilię Bożego Narodzenia.
Pojechaliśmy zobaczyć nagrobek i wtedy było "Oj, tak - to zdecydowanie nasza rodzina".
Przez sytuację z Polskim i Angielskim językiem nie jesteśmy do końca pewni
w którym miejscu plasuje się on na drzewie genealogicznym naszej rodziny,
ale jesteśmy pewni, że do niej należy.
Byliśmy z nimi przez dwa dni. Jechali codziennie
około 15 kilometrów, żeby nas odebrać z hotelu.
Zabierali nas do siebie i wieczorem spowrotem odwozili do hotelu.
Byli niepocieszeni, że się u nich nie zatrzymaliśmy.
Ale ponownie - nie chcieliśmy się narzucać.
Wiesz, nie byliśmy pewni... i tak prawdę mówiąc aż do końca pierwszego dnia nie wiedzieliśmy napewno.
Potem zobaczyliśmy, że nagrobek się zgadza.
Potem pokazaliśmy im zdjęcie z pogrzebu. Zaczęli na nim rozpoznawać ludzi.
Wtedy już było "No dobra, jesteśmy rodziną".
Tak... "to moja babcia, to moja mama".
Rozpoznawała je na zdjęciu.
Widziała to zdjęcie wcześniej?
Widziała trochę inne ujęcie.
Zdjęcia z tego samego pogrzebu.
Więc było trochę niesamowite, że tak smutne wydarzenie
jak by nie było czyjejś śmierci znowu zjednoczyło rodzinę.
Trzy pokolenia później.
Ależ to były niesamowite przeżycia dla was!
Co ciekawe przynajmniej trzy inne osoby w rodzinie
próbowały powrócić do Polski i odnaleźć tą rodzinę.
Ale teraz kiedy Polska wreszcie zrobiła się bardziej otwarta
więcej ludzi mówi po Angielsku.
i prawdę mówiąc facet, którego wynajęliśmy do poszukiwań genealogicznych
potrafił czytać po Polsku i znał również Rosyjski i Niemiecki.
Wiesz, w Polsce zależało od danego roku
czy rodziłeś się Polakie, Niemcem albo Rosjanem.
Czyli teraz... jesteście gotowi na następny rozdział tej historii?
Bo wiesz... Polacy bardzo cenią sobie zwracanie przysług.
W porządku.
Więc w połowie października jak tu się robi zimno
jednego dnia otworzycie drzwi i... oto jesteśmy!
I będą mile widziani!
Nasze drzwi stoją dla nich otworem i chętnie ich ugościmy!
Jak najbardziej!
You didn't bring the drone?
Of course I brought it.
Yeah?
Of course.
Then fly around here already.
No comments:
Post a Comment